Wrocław miał w swojej historii aż 10 noblistów, Sport Generacja może pochwalić się wynikiem 50 krotnie lepszym. W liczbie dzieci, które pojawiły się dziś na stadionie miejscowego AWF-u.
Co ciekawe większość uczniów biegających na dystansach sprinterskich i w Waterrr Run-ie przyjechała z okolic Wrocławia, co w ciekawy sposób sparafrazował Sebastian Chmara. – Mieliśmy dziś biegowe mistrzostwa Polski dzieciaków z Dolnego Śląska. Na każdym roku podkreślamy, że nasze imprezy nie są zarezerwowane dla szkół z miast gospodarzy. Chcemy, żeby bawiły się z nami dzieciaki z okolicznych miejscowości. Często jest zresztą tak, że maluchy z mniejszych miejscowości są bardziej spontaniczne i cieszą się ciut mocniej z rywalizacji niż mali mieszkańcy większych miast. Tak było dzisiaj i bardzo mnie to cieszy – zakończył.
Nie mieliśmy większych kłopotów, żeby z roześmianego tłumu przyszłych biegaczy wyłowić mieszkańca podwrocławskiej miejscowości. Sebastian Lutek przyjechał ze swoją szkołą z Twardogóry. – Byłem załamany, gdy w pierwszym biegu nie mogłem się ścigać i musiałem biec za panami, którzy prowadzili te imprezę. Na szczęście potem w sprintach już nikt mi nie kazał zwalniać. Fajnie było biegać przez płotki. Nigdy wcześniej tego nie robiłem. Wywróciłem się nawet raz, ale nic mi się nie stało i spróbowałem znowu. No i wtedy już się nie wywróciłem – opowiadał.
Sportową gwiazdą dzisiejszego zamieszania był Marcin Jędrusiński. Swego czasu świetny sprinter, medalista mistrzostw Europy w sztafecie 4×100 m. Zagadnęliśmy go o przyszłość polskiego sprintu. Miał przecież okazje przyjrzeć się dość licznej czeredce.
– Nasze dzieci, co oczywiste nie są mniej utalentowane niż dzieci z innych krajów. Wpadło mi w oko kilkanaście twarzy. Dziewczynki i chłopcy. Bez mikroskopu widać, że kapitalnie uzdolnieni ruchowo. Powiem jednak to co pewnie mówi wielu. W naszych czasach problemem jest przekonanie tych zdolnych, żeby chciało im się trenować, żeby bieganie było dla nich pasją i żeby nie przegrywało z komputerami, konsolami i innymi facebookami. Dobrze, że było tu dziś sporo dzieciaków z małych miejscowości. Im naprawdę chce się bardziej i trzymam kciuki, żeby któryś z wypatrzonych przeze mnie smyków – tak jak kiedyś ja – przywiózł medal z międzynarodowej imprezy mistrzowskiej – podsumował.
Z Dolnego Śląska przenosimy się nieco na wschód. We wtorek będzie nas można spotkać w Łodzi