Nie próżnujemy – SportGeneracja w Poznaniu

Nie próżnujemy. Ekipa Sport Generacji po Koszalinie zakotwiczyła w Poznaniu. Czujemy się tu jak u siebie, bo w stolicy Wielkopolski bywamy od lat i to tu usłyszeliśmy kiedyś kilka niezapomnianych słów.

Kiedyś, gdy pakowaliśmy się po imprezie podszedł do nas jakiś brzdąc i smutnym głosem zapytał – Panowie, przyjedziecie do nas za rok? Gdy jesteśmy zmęczeni, gdy coś idzie nie tak zawsze przypominamy sobie to co powiedział nam ten chłopiec. Tym razem nie potrzebowaliśmy się jednak dodatkowo motywować. Wszystko poszło zgodnie z planem. Dzieci się wybiegały, wybawiły i zainfekowane sportem wróciły do domu.

Poz1

Z tym powrotem ociągał się nieco Miłosz Pawlicki. – Nie chce mi się iść do domu. Tu było tak fajnie. Byłem nawet na scenie i za „gwiazdkę” i „fiflaka” dostałem nagrodę. Chodzę na zajęcia z akrobatyki i jak jeden z panów ze sceny powiedział, że będą nagrody dla najbardziej wygimnastykowanych to zgłosiłem się pierwszy. Oczywiście zagadnęliśmy naszego małego rozmówcę o konkurencje biegowe i trochę nas zdziwił, bo nie opowiadał o sztafetach. – Te krótkie biegi przez płotki były super. Na początku myślałem, że jak uderzę w taki płotek nogą to mnie zaboli, ale okazało się, że te płotki są miękkie, a poza tym już za drugim razem nie przewróciłem ani jednego. Widziałem w telewizji jak w czasie olimpiady biegali na takich wyższych zawodowcy i niektórzy sporo wywracali po drodze, ja chyba byłbym w tym lepszy od nich. Szybko biegam i wysoko skacze, ale co z tego. Teraz muszę już wracać i odrabiać lekcje – zakończył zrezygnowany.

Pozn2

Na drugim biegunie był Sebastian Chmara. Dziś organizator SportGeneracji, przed laty mistrz świata w wieloboju nie krył satysfakcji. – Ponad 600 dzieci. Większość po raz pierwszy miała styczność z tartanem na lekkoatletycznej bieżni, przecież w ubiegłych latach nasze poznańskie imprezy odbywały się w parku. Stadion zrobił na nich wrażenie. Opowiadały o tym co i rusz. Nie odkryję Ameryki, gdy powiem, że znów największe emocje mieliśmy przy sztafetach. Kapitalne jest zaangażowanie dzieciaków w rywalizację i to bez względy czy biegną na pierwszy czy na ósmej pozycji i nie mają najmniejszych szans na podium. Dają z siebie wszystko, bo wiedzą, że biegną nie tylko dla siebie, ale i dla swojej drużyny. To już w nich zostanie, a nie muszę przekonywać jak w dorosłym życiu ważne jest funkcjonowanie w grupie – podsumował.

Do dzieciństwa chciałby się z kolei cofnąć Tomasz Frąckowiak – dyrektor poznańskiego regionu PKO Banku Polskiego. – Nawet nie wiecie jak żałuję, że gdy ja miałem mleko pod nosem to nie było takich imprez. Wiem, że mamy inne czasy, że teraz trzeba stawać na głowie, żeby zająć dzieci czymś pozytywnym, ale tym bardziej jestem zbudowany tym co robicie. Nie widziałem tu ani jednego snującego się bezczynnie malca i do tego uczycie ich biegania. To moja ulubiona aktywność. Sam biegam bez przerwy, jestem maratończykiem i serce mi rośnie na myśl, że ci młodzi ludzie może pójdą moim śladem – zakończył.

Do zobaczenia na PKO Biegu Charytatywnym Młodych !

Poz3